Małżonek mój osobisty zafundował mi ostatnio KOLEJNĄ przygodę życia (sporo ich się już nazbierało, np tu i tu i tu). Konkretnie- wysłał mnie na jakieś zadupie, abym kupiła zawiasy taśmowe oraz podkładki do śrub 6, 8, 10 i 12.

***

Zdana byłam na nieszczęsnego GPS-a (o tym, jak bardzo się z kolegą GPS-em nie lubimy pisałam tutaj –> klik). Zaczęłam się jednak powoli oswajać z technologią. Szło mi tym razem dość dobrze. Wpisałam adres- pokazało  mi 40 minut do celu. Wsiadam więc w samochód i jadę. Po usłyszeniu komunikatu:

JESTEŚ U CELU

poczułam niepokój. Dlaczego? Bo w sumie, to byłam na jakimś totalnym wypi****ku. Najbliższe budynki mieszkalne były dosyć daleko (wniosek ten powstał na podstawie wnikliwej obserwacji terenu. Mianowicie… poza górami, lasami i polami nie było widać nic). Dzwonię więc do Lubego:

– Ty, słuchaj. W miejscu, gdzie powinien stać budynek o numerze 19, pasie się krowa.

– Poczekaj.

I odłożył słuchawkę. Po chwili dostaję SMS-a: „Tutaj masz współrzędne: #@$@%@^&”… AR ju fakin kidin mi…? Przeliczył się, jeśli  chodzi  o moje umiejętności władania komórką. Nagle zauważyłam nadjeżdżający traktor. Postanowiłam zatrzymać jegomościa i zapytać o drogę.

– Dzień dobry!  Wie pan co? Potrzebuję kupić taśmy zawiasowe i nie wiem gdzie?

-Co pani potrzebuje?

Szukam SMS-a w skrzynce.

– A nie,  przepraszam. Zawiasy taśmowe 1,7 metra i podkładki do śrub 6, 8, 10 i 12.

Facet poczuł się prawie jak sprzedawca w sklepie. Spojrzał na mnie i powiedział bardzo mądre zdanie:

– No to tu pani tego nie kupi…

– No szczerze przyznam, że się domyśliłam. A wie pan może gdzie tutaj znajdę taki sklep, albo coś w ten deseń?

– Nie bardzo. Ale jak pani pojedzie około kilometra tą drogą to będą jakieś domy.  Pani zapyta.

Podziękowałam, wsiadłam do samochodu i pojechałam zgodnie ze wskazówkami pana ciągnikowego. Rzeczywiście, dotarłam do jakichś domów, ale niestety żadnych firm, sklepów i innych podobnych tworów nie znalazłam. Ale… Zauważyłam w jednym z ogrodów starszego pana. Podeszłam do płota (zza którego szczekał na mnie czarny labrador).

– Przepraszam, czy wie pan może…

– Ja nic nie chcę!

– Ale ja chciałam…

– Niech pani stąd idzie, ja nie jestem zainteresowany!

–  Z tym, że ja nic…

–  Mówię pani, że na nic mnie pani nie naciągnie! Proszę iść, bo wypuszczę psa!

– Ja tylko…

– Powiedziałem coś!?

– CHCIAŁAM TYLKO O DROGĘ ZAPYTAĆ!!!- wywrzeszczałam- capie pieprzony- dodałam już ciszej (nie było to zbyt grzeczne…).

– Aaaa…

– Niech mi pan powie, czy jest tu jakaś firma, która sprzedaje metalowe elementy.

–  Metalowe elementy?

– Potrzebuję  podkładki do śrub i zawiasy taśmowe.

– A to tam u sąsiada w garażu to robią takie różne, ten tego. Niechże panienka tam zapyta.

Panienka… Taaaa. Lekko zdenerwowana, ale szczęśliwa, że być może odnalazłam to, czego potrzebowałam, zajechałam przed wskazany mi dom. Zadzwoniłam do drzwi.

– Witam. Czy państwo handlujecie metalowymi elementami?

– Tak. W czym mogę pomóc?

Huuuuuuuuuuuurrrrrrrrrrrrrrraaaaaaaaaaaaaaaaaa.

– Potrzebuję…- i wyrecytowałam wszystko, jak mi to Luby w SMS-ie napisał.

– Zaraz.

Poczekałam trzy minuty.

– Wie pani co. Podkładki są, ale akurat zawiasów taśmowych nie mamy…

<uczcijmy tę chwilę minutą ciszy>

– Aha…

***

Przynajmniej już wiem jak tam dojechać,  gdy będę potrzebowała śrub i gwintów. Bez wprowadzania współrzędnych.