– Nosz kurde…- stoję przed pralką i wyciągam wszystkie ubrania okulkowane. MOJA NOWA BLUZKA. Pośród nich wyprana pielucha…
Takie sytuacje jak ta wymuszają u mnie odruch bezwarunkowy- telefon do męża. I choć wiem, że nic to nie zmieni to ja chcę, żeby on wiedział (!), że jest mi bardzo przykro. BARDZO!
– Luby. Ja ciebie normalnie zamorduję. Ile razy cię prosiłam…? Ile razy, żebyś pieluchy osobno wyrzucał, a nie mieszał z ciuchami do prania! … No jak co się stało? (przyciszam głos) Gówno się stało! Pampersa wyprałam.- wrzeszczę szeptem. Nagle zamarłam.- Ty, ja mam nadzieję, że to tylko obsiurana pielucha była… błagam, ja niczego więcej spomiędzy tych ciuchów wyciągnąć nie chcę…
Wściekła rozłączyłam się, zaczęłam pomstować pod nosem, narzekać… Dzień zaczął się kiepsko. Nagle z kuchni słyszę głos mego syna:
– Czy zrobisz mi kawę cipo?
A jednak- może być gorzej. Pot zimny mnie oblał. Zaczęłam się zastanawiać, w którym miejscu popełniłam błąd. Nie wiedziałam, czy mam podjąć temat i tłumaczyć, czy udawać, że nie słyszałam… To pewnie słowo zasłyszane od panów, którzy przesiadują w „Parku Rozrywki Pod Jeleniem”, zaraz za naszym domem, popijając trunki i nietrunki. My przecież nie używamy takich słów. Tym bardziej przy dzieciach. Co robić?! No ale…Przecież jestem matką. Muszę reagować na takie rzeczy. Weszłam więc do kuchni i zaczęłam rozmowę.
– Synku… Posłuchaj.- zwróciłam się do Młodego- Nie wolno się w ten sposób do nikogo zwracać. To bardzo brzydkie słowo. Bardzo.
– Ale któje?
– No to, to którego użyłeś… na końcu…ALE NIE POWTARZAJ. Nie powinno się w ten sposób mówić…
– Ale tata tak mówi…
I w tym momencie miarka się przebrała. Najpierw pielucha pośród gaci, a teraz to! Postanowiłam się jednak powstrzymać, nie dzwonić od razu, a porozmawiać z mężem gdy wróci z pracy.
Czekałam na niego w drzwiach jak matka na nastolatka, który zamiast o 20:00 wrócił z „imprezy” o 22:00.
– Cześć kochanie!- powiedziałam przez zęby- musimy porozmawiać.
Nie jestem tyranem. O nie nie. Luby raczej moje złości traktuje jako urozmaicenie naszego małżeństwa. Podobno bardzo zabawnie wygląda mała brunetka, pomstująca i cierpiąca przy okazji na słowotok. Tym razem jednak się przestraszył.
– Młody powiedział dzisiaj: „czy zrobisz mi kawę (przyciszyłam głos) cipo. I POWIEDZIAŁ, ŻE NAUCZYŁ SIĘ TEGO OD CIEBIE!
– Przecież ja nie przeklinam!
– Ale na telefonie ciągle wisisz! Z kumplami pewnie gadasz. Może ci się coś wyrwało! Ja nie wiem. SUGERUJĘ CI TYLKO, żebyś uważał na to, co mówisz, bo niewiele brakuje, a w przedszkolu będzie mówił takie rzeczy…
I tak w milczeniu i napiętej atmosferze zjedliśmy obiad. Luby wstał, umył za sobą talerz (co zazwyczaj jest oznaką skruchy), Młody bawił się na dywanie.
– Tylko ta rozpuszczalna jest? Nie ma tchibo?- zapytał poszukując kawy w szafce.
– Ale tato- odezwał się w tym momencie Młody- Tak nie wolno mówić. To jest bardzo brzydkie słowo. Mama mówiła, że tak nie wolno…
Popatrzyliśmy na siebie zaskoczeni.
– Ale jakie słowo?
– Cibo…tato, nie wolno tak mówić…