Stoję, bardzo legalnie, grzecznie i bezproblemowo, w kolejce do kasy. W jednym z dużych hipermarketów. Generalnie nie podsłuchuję, co ludzie mówią, ale „coś tam” często obija mi się o uszy :-D. A, że przede mną stała para- mała energiczna brunetka (hej! to tak jak ja!), której nie dało się nie słuchać i jej partner (przyp. red.), jakoś tak się złożyło, że z nudów zasłyszałam co nieco…

– Mówię Ci, Kamil, po prostu taki tam był bałagan, że nie uwierzysz. Sprzątałam trzy dni. Musiałam wszystko odkurzyć, pozbierać głazy z ziemi. Na koniec zostawiłam okna. Był na nich tynk, farba- od elewacji. Ale nic tak fatalnie nie schodziło jak MUSZE GÓWNA!

Na co mężczyzna, który do tej pory patrzył w przestrzeń i prawdopodobnie nie miał zielonego pojęcia o czym mówi ta przemiła energiczna brunetka, podniósł wzrok, rozdziawił usta i z miną co najmniej zszokowaną zapytał:

– Co musisz?

Przysięgam. Umarłam. W tej kolejce. U-MAR-ŁAM.

Zapisz
Zapisz
Zapisz